środa, 24 lipca 2013

Przeróbki w pracowni:) Metalowe lustro...

Piękne lustro w nowej szacie!!!

Dziś chcę Wam pokazać wakacyjno - urlopowe przeróbki, które coraz bardziej mi się podobają. 
Tutejsze sklepy z tanimi rzeczami kryją w sobie wiele skarbów i istnych perełek tylko czekających na nadanie im nowego życia;)
 I chociaż mieszkam w dzielnicy gdzie, może, szału nie ma jeśli chodzi o zaopatrzenie tych sklepików - to i tak zawsze coś wynajdę a właśnie tutaj może to być za niewielką kwotę:)

I tak właśnie ostatnimi czasy w ręce wpadło mi takie oto metalowe, piękne, ciężkie lustro z toaletką, z koronkowymi szufladkami... Naprawdę wyjątkowo ładne. Było piękne już zanim je przerobiłam, ale jego ażurowa faktura, kolor i, co w nim najcenniejsze, przepiękny roślinny motyw w górnej części, pozwoliły na wydobycie wszystkich tych piękności przy malowaniu z przecierkami. 
Oceńcie sami, proszę:)



Tak. Oczywiście Ryszard pierwszy do sprawdzania jakości;)

Piękne, praktyczne, głębokie, ażurowe szufladki  na pewno pomieszczą niejedną szminkę...

Wyraźny, solidny motyw roślinny.

...no nie mogłam się oprzeć żeby nie zamieścić tego zdjęcia - jak model...jak model...

To nie miał być tutorial jak przerobić takie lustro (2 tutoriale będą w kolejnych postach i drugie lustro też tam będzie) więc tutaj od razu efekt  końcowy - z zabezpieczeniami jeszcze:)

Zupełnie inny odcień wylazł spod białej warstwy. Odsłoniło się więcej starego złota niż ciemnego, metalicznego brązu jaki widać na zdjęciach wyżej...

...ale efekt i tak bardzo mi się spodobał...

...i jeszcze trochę bliżej:)

Lustro tylko na chwilę zawisło w łazience ponieważ planowo ma tu trafić zupełnie inne, też przerobione, ale to trochę później:)

No i te cudne  szufladki -
tylko ich mi najbardziej szkoda bo to drugie lustro jest bez takich przydasi:(

Prawda, że fajnie  się odbija na tym kolorze ściany?

Bardzo dobrze tu widać kolejną rzecz, którą pokarzę po przeróbce - wszyscy ją dobrze znacie....mianowicie osłona na grzejnik.
Tu nie wygląda ciekawie - zapraszam do zaglądania  to zobaczycie co z niej wyszło:)?

:)





A właśnie i jeszcze jedna zaleta  lustra - może służyć jako wieszak na biżuterię:) SUPER!!!



To by było na tyle jeśli chodzi o przygodę z metalowym lustrem:)
Zapraszam do pozostawiania komentarzy.
Jest mi miło, że coraz więcej osób odzywa się do mnie drogą mailową - piszą jak natrafili na pracownię, czym się sami zajmują i pozostają w kontakcie żeby wziąć udział w kolejnych warsztatach. Myślę, że moglibyśmy się wspólnie bawić przy przeróbce takiego lustra - może kiedyś...??? Kto wie?
Pozdrawiam pourlopowo, Jagoda:)

poniedziałek, 15 lipca 2013

I-sze spotkanie decoupage....za nami:)

RELACJE...RELACJE...RELACJE!!!

Na to czekają uczestniczki warsztatów i...nie tylko:)
Zapraszam do obejrzenia zdjęć i oceny (w komentarzach
jak nam poszło.

14 lipca 2013 roku, niedziela, godzina 15.00
Tak, to były, co prawda, już trzecie zajęcia w pracowni, ale tym razem pierwsze decoupage-owe.

Osobiście z niecierpliwością czekałam na wszystkie uczestniczki tych zajęć ponieważ ( i tu muszę napisać, że z tego powodu BARDZO się cieszę) panie trafiły na zajęcia bo gdzieś na mieście
 czy w internecie, trafiły na informację, że w Glasgow funkcjonuje pracownia DECUBERRY :)))
To niezwykle miłe uczucie dowiedzieć się, że to, co robię, gdzieś tam trafia do ludzi i ktoś chce skorzystać z możliwości jakie daje pracownia, odpocząć trochę od codzienności, oderwać się od obowiązków, poświęcić chwilę żeby się  (albo i męża na ten przykład) zorganizować i  spędzić tu ze mną i innymi paniami trochę czasu. 
Uwierzcie mi, że właśnie tu, w Glasgow, ma to jeszcze inny wymiar...

Miło było patrzeć i słuchać jak uczestniczki zapoznawały się ze sobą i okazało się, że w Polsce mieszkały obok siebie...znały tych samych ludzi...chodziły tymi samymi uliczkami...
robiły zakupy w tych samych sklepach...
(oj...trzeba tu uważać żeby przedwcześnie nie powiedzieć czegoś na sąsiada w Polsce he, he;)
Tak, tak...coraz częściej przekonuję się, ze świat jest bardzo mały...

A że w twórczym towarzystwie nie ma miejsca na plotki to panie czym prędzej zabrały się do pracy. 
Obejrzyjcie, zatem, relację z tego wyjątkowego spotkania:

Tuż przed przybyciem wszystkich...bo przy pracy pić się chce...:)

...wszystko czekało przygotowane i...

...i panował spokój...


...materiały i produkty w gotowości...

Papiery i serwetki różnej maści:)



...aż w pewnym momencie porządek przybrał trochę inny wygląd;)

Pierwsza uczestniczka jechała samochodem (z pomocą męża o niezwykłej cierpliwości) godzinę żeby dotrzeć na miejsce. Udało nam się chwilkę porozmawiać i  bliżej zapoznać.
 Bardzo lubię dowiedzieć się i wysłuchać skąd  i jaką drogą ludzie dochodzą do swoich pasji, zainteresowań, hobby. Czasem są to niezwykłe historie... Malowanie na szkle, hafty, robienie na drutach, szydełku...co jeszcze można zmieścić w czasie wolnym od pracy..? 
Duuuużo - jeślii się coś bardzo lubi robić...

I tym razem było podobnie, ale są takie rzeczy, które zostają TYLKO w pracowni... Tu możecie troszkę podejrzeć co robiliśmy, ale nasze rozmowy i atmosfera (a było bardzo wesoło) pozostają własnością uczestników - trzeba tu po prostu być;)

Ponieważ był to kurs podstawowy to na początek trochę teorii i wprowadzenia - skąd w ogóle ten decoupage się wziął, co jest potrzebne żeby zacząć się nim zajmować, gdzie kupić produkty...jakie...ile...
na co zwracać uwagę i...takie tam...
Na początek kartki i długopisy poszły w ruch:)

A dużo będzie tego pisania?

Czy aby wszystko dobrze zapisałam..? Dochodzi jeszcze (gdzieniegdzie) różnica językowa
w nazwach produktów.  Nie  wszystkich tych rzeczy używamy na codzień:) 

A to cała nasza twórcza grupa - pracownia kameralna, jak wiecie, to i zajęcia kameralne:)

Panie dostały na początek serca z drewna (całe szczęście, że nie  z kamienia) do ozdobienia...

...chmm???...no i co tu wybrać???


Inne uczestniczki nie musiały przyjechać z daleka, mieszkają w Glasgow.
Jedna z pań bardzo chce nauczyć się wyplatać z prawdziwej wikliny (trudno tu znaleźć taki kurs), 
a decoupage zawsze jej się podobał - czemu by nie spróbować???



Pierwsze zacięcie do...wycięcia motywów i...ojej,
 ale może byśmy tak te serca pomalowały najpierw:)?

Chociaż pogoda w Glasgow przez ostatnie dni cudowna to niedziela trochę "śpiąca'' była więc kawa  bardzo przydatna się okazała...a z resztą...jak wiecie, kawa bardzo w pracowni potrzebna jest;) 

Wycinanie, wycinanie, wycinanie...właśnie, wycinanie - kursantki bardzo ambitnymi okazały się, nie poszły na łatwiznę, wybrały piękne i bardzo pracochłonne motywy...

...ale za to mogły wykorzystać cały sprzęt do wycinania jaki był dostępny...

Pierwsze przymiarki motywu...



Serca schną a my wycinamy dalej -  czy wspominałam już, że motywy wymagały od ambitnych pań precyzyjnego podejścia do zadania;)?  



Miło widzieć osoby, które raz po raz wracają do pracowni, zaprzyjaźniają się od zaplecza i czasem są z tej...a czasem z drugiej strony aparatu...(prawda Danusiu?:) A później okazuje się, że inne jeszcze zdolności drzemią gdzieś w środku i że pędzel jakąś taką lekkość w dłoni ma...



Bardzo przydatnym wspomagaczem okazała się suszarka...

Już bym chciała coś dalej robić z tym sercem...


Dosyć tej precyzji w wycinaniu, ufff... Teraz mogę śmielej z tym klejem tu poszaleć;) 

Serce z motywem schnie to mogę już chyba zacząć tę butelkę?
Na szkło przyklejałyśmy serwetkę - czy było łatwiej??? 

...taaakie mi spękania wyszły, o!

Chwila przerwy na lody i ciasto:)

No i ta serwetka...posmarować klejem, naciągnąć, opuścić, docisnąć...oj żebym tylko kolejności nie pomyliła;) Czy ja wspominałam już może coś o ambitnych kursantkach...?
Serwetki też przyklejały z dużym motywem:)

Skupienie i dokładność przede wszystkim:)
   

Co począć z młodą damą, która ma głowę pełną pomysłów, cudownie sprawne dłonie i na dodatek chęci do rozwijania swoich talentów??? Trzeba ją koniecznie zarazić decoupage-em, pomyślała mama i przyprowadziła przemiłą córkę do pracowni:) 





:)

A moje spękania takie wyszły, o!

I oczywiście pędzle - myte i upaćkane bez końca;)

Kończymy przyklejanie motywów - nie obyło się bez niespodzianek...
ale po to właśnie się tu spotkałyśmy - żeby się uczyć:)  

Serca będą do powieszenia...

Tak. Tu był kiedyś porządek...ale gdzie drwa rąbią...

Prawda, że urocze?

Suszarnia była też na balkonie:)

:)

Moje dzieło!!!

I kolejna butelka w obróbce - jeszcze inny rodzaj spękań tu wyszedł - bo próbowałyśmy różnych sposobów malowania:)

O! Tak będzie najlepiej wyglądało! 

Super!!!

I jeszcze ostatnie detale...

I taki efekt końcowy:)

...klej, naciągnij, przyłóż, dociśnij, klej, naciągnij, przyłóż, dociśnij...

Efekt:)

Czy to wszystko aby na pewno potrzebne???

I jeszcze, tzw. wisienka na torcie:)) Wykańczanie brzegów:)


A na zakończenie, każda z uczestniczek, obowiązkowo ze swoimi dziełami:)
Gratuluję wspaniałych prac i dziękuję za świetną współpracę 
(a panu Piotrowi za cierpliwość;)



Danusia z morskimi opowieściami i sercem w łąkowe kwiaty:) 

Mariola z sercem retro i sielską karafką:)

Iwonka ze swoimi makami i...muzyczną butelką gdzieś tam...;)

Róża, jej urocze serce z pieskiem i lawendowa butelka:) 



A poniżej jeszcze trochę nacieszmy oczy detalami naszych prac:)









 Jeszcze raz bardzo dziękuję za przybycie - 
było mi bardzo miło Was spotkać, 
poznać bliżej i pracować z Wami, drogie dziewczyny:) 
Do zobaczenia, Jagoda!!!


Już niebawem zamieszczę plan na dalsze zajęcia w sierpniu, wrześniu i październiku, ale jeszcze czekają w kolejce rzeczy, które popełniłam w czasie urlopu więc wszystko po kolei - zapraszam, zaglądajcie do pracowni i pozostawiajcie ślad w postaci komentarza, będzie mi miło;)